Przejdź do głównej zawartości

(DFR) Rozdział 26.2 - Podróż do domu



„Podmuch wiatru zawiał na równinach, podrywając niezliczone czarne żary, które wirowały w kierunku nieba.”

 

 

Wichura stawała się coraz silniejsza. Płonące języki zaczęły wyskakiwać z okręgu. Gęsty dym kłębił się i zamazywał niebo. Żołnierze stojący na straży ronili łzy od dymu, a na niebie pojawiły się grube warstwy chmur.

Intuicja Fu Jiana, która została udoskonalona przez setki bitew i jego doświadczenie w dzielnym przedzieraniu się przez ogień i wodę, ostrzegały go jak alarm przeciwpożarowy.

- Wyślijcie więcej ludzi na zawietrzną! - Rozkazał zdecydowanie. - Natychmiast!

Ale ten rozkaz wydano zbyt późno - po zachodniej stronie okręgu wyrwała się pierwsza szczelina. Płomienie zaczęły rozprzestrzeniać się od żywych trupów do żołnierzy na straży.

- Gwardia Cesarska, posłuchajcie mojego rozkazu! - Fu Jian był ubrany w złotą zbroję bojową. Wsiadł na konia i krzyknął: - Chodźcie za Zhenem, w drogę!

Ludzie po drugiej stronie brzegu rzeki obserwowali tę scenę z przerażeniem i zaczęli się niepokoić. Okrąg został przełamany; przerwa stawała się coraz większa. Żywe trupy, spowite płomieniami i smrodem spalonego ciała, ruszyły w kierunku brzegu rzeki. Kiedy przekroczą rzekę, wszyscy pozostali mieszkańcy Chang'an zginą!

Ludzie zaczęli uciekać w panice, a ta akcja wywołała jeszcze poważniejsze zamieszki. Fu Jian nie mógł już dłużej troszczyć się o swój lud; jeśli przegra tę bitwę, może tylko porzucić swój lud i uciec z armią! Jego prestiż jako cesarza zniknie z powierzchni ziemi i stanie się żartem całego świata!

Ale właśnie w tym momencie wszyscy zdali sobie z czegoś sprawę. Ktoś zaczął krzyczeć, a reszta podniosła głowy, by się rozejrzeć!

- Wielki Chanyu..!

- Wielki Chanyu powrócił!

W oddali, od strony Chang'an słychać było wyraźny gwizd!

Ponad dwa tysiące osób zebrało się przed ogromnym drewnianym mostem Zaoshui. 

Xiang Shu prowadził awangardę na koniu, u jego boku jechał Chen Xing. Pobudził swój Lampion Serca, a jego intensywne światło zaświeciło jasno; uraza, która spowijała równiny Zaoshui, rozproszyła się, a żywe zwłoki zostały ponownie zepchnięte do okręgu.

- Szesnaście plemion, słuchajcie moich rozkazów... - krzyknął Xiang Shu w języku Tiele. - Strzeżcie Pałacu Ahfang!

Byli podwładni Hu, którzy zostali zmuszeni do przeniesienia się na południe i wojownicy, którzy zostali zaniedbani przez Fu Jiana, wszyscy wyrazili swoją zgodę. Zawrócili konie i podążyli za Xiang Shu. Nawet wśród ludu Xianbei było wielu ludzi, którzy reagowali nieświadomie i również podnosili broń.

Murong Chui wpadł w furię.

- Utrzymajcie swoje pozycje! - Krzyczał.

Feng Qianjuna galopował szybko; wymachiwał szablą Senluo, aż jej czarne światło wybucha, a niezliczone czarne jak smoła winorośle wyrosły z ziemi. Wzmocniły i uwięziły wszystkie żywe zwłoki, które płonęły.

Xiang Shu umieścił swój ogromny miecz na plecach i podbiegł do konia. W ciągu zaledwie tysiąca kroków zdążył już zebrać zespół. Fu Jian spojrzał w dal i zobaczył, że Tuoba Yan też wrócił.

- Gwardia Cesarska! - Tuoba Yan dzierżył halabardę, kontrolując lejce drugą ręką. - Stańcie ze mną w bitwie, strzeżcie Jego Wysokość! Chrońcie Chang'an! - Krzyczał.

Do bitwy dołączyły dwa oddziały wsparcia. Okrąg znów się ukształtował, ale płonące żywe trupy zaczęły uciekać na zachód. Zaciekle walczyły w oblężeniu i po raz kolejny stworzyły lukę! Tuoba Yan dowodził Gwardią Cesarską i robił wszystko, co w jego mocy, aby stawić opór; dopóki wytrzymają tę krótką chwilę, wygrają! 

- Wszyscy zostali podpaleni! - Ryknął Fu Jian. - Odwrót!

- Nie! - Ryknął gniewnie Xiang Shu i zawrócił konia. - Jeśli Demony Suszy wejdą do rzeki, zostanie zatruta! Kto wtedy weźmie na siebie odpowiedzialność?!

Katapulty wypuściły ostatnią falę nafty. Szalejące płomienie zaczęły się ponownie rozprzestrzeniać pod gwałtownymi wiatrami. Podczas gdy armia Qin stawiała czoła swoim wrogom, niezliczeni żołnierze zostali spaleni i podrapani przez Demony Suszy. Rodzina Murong poniosła największe straty i wyglądało na to, że jest na skraju druzgocącej porażki. Ziemią wstrząsnęły wibracje. Przybyła kolejna fala posiłków.

- Raport, przybył gubernator Pingyang, Murong Chong.

W mgnieniu oka tysiące żołnierzy szarżowało ze wschodniego horyzontu, podświetlonych przez słońce. Było tam sto tysięcy kawalerzystów ubranych w zbroje bojowe, które lśniły; młody generał, mistrz sztuk walki na czele nosił płacz szkarłatny jak chmury zachodzącego słońca, które powiewały za nim na wietrze. Poprowadził kawalerię pancerną Pingyang i bez słowa wdarł się w szeregi wroga!

- Fenghuang'er[1]! - Krzyknął Fu Jian.

[1] Feniks.

Żywe trupy, które przedzierały się przez zachodnią stronę zostały ponownie zepchnięte do okręgu. W tym momencie Xiang Shu uniósł swój ciężki miecz wysoko w górę i krzyknął:

- Szarżujcie ze mną!

Szesnaście plemion Hu wydało ryk, który wstrząsnął niebiosami; podążyli za Xiang Shu, aby rozpocząć pierwszą rundę ataku i ruszyli na pole bitwy. Płonące żywe zwłoki zostały natychmiast rozbite na kawałki. Armia rodziny Murong, Gwardia Cesarska pod dowództwem Fu Jiana, strażnicy dowodzeni przez generałów Wielkiego Qin, a nawet armia Pingyang Murong Chonga polegały na swoje pancernej kawalerii, która rzuciła się na żywe trupy i dziko je rozdeptała.

Ziemia zatrzęsła się. Armia Qin była jak fala, która miażdżyła ich raz za razem, jakby wyładowywała swoje frustracje. Chen Xing po raz pierwszy widział taką scenę. Słońce wzeszło, a chmury rozproszyły się.

W tym momencie trzysta tysięcy żywych zwłok ostatecznie zniknęło; zrobiono je z prochu i w proch powróciły, gdy rozpadły się, by rozproszyć się po równinach Zaohe. Powróciły do ziemi, aby karmić nowe życie, przyczyniając się do rozkwitu.

W końcu zapadła cisza. Podmuch wiatru zawiał na równinach, podrywając niezliczone czarne żary, które wirowały w kierunku nieba.

Xiang Shu zebrał swój zespół nad brzegiem rzeki. Chen Xing czuł się tak wyczerpany, że chciał po prostu położyć się na ziemi, ale kiedy już miał to zrobić, Xiang Shu powiedział:

- Nie wychylaj się.

Chen Xing poczuł zapach niebezpieczeństwa.

Rzeczywiście, pojawiły się kłopoty. Po oczyszczeniu wszystkich żywych trupów armia Pingyang i klan Murong zaczęli gromadzić się wokół nich. Na środek wyszedł generał, zdjął srebrny hełm i rzucił go na ziemię, odsłaniając swoją przystojną twarz.

Jednak szesnaście plemion Hu stojących za Xiang Shu nie bało się w najmniejszym stopniu. Obie grupy stały naprzeciw siebie, oddzielone mielizną.

Czarne włosy Murong Chonga powiewały na wietrze. Jego skóra Xianbei była biała jak mleko od twarzy do szyi, a oczy przypominały bursztyn nasączony wodą. Chen Xing po pierwszym spojrzeniu pomyślał, że jest piękną kobietą generałem.

Obie strony zamilkły.

Xiang Shu schował swój miecz i umieścił go na plecach. Jego szata wojenna była w strzępach, a ciało poranione. Duża armia stojąca za Murong Chongiem była zarówno uporządkowana, jak i zdyscyplinowana - nie było słychać nawet rżenia koni, a wszyscy patrzyli cicho na drugą stronę.

Murong Chong przemówił, jego głos był łagodny, ale posiadał zimną i surową nutę.

- Od dawna słyszałem o wybitnych umiejętnościach walki Wielkiego Chanyu, które nie mają sobie równych na świecie - powiedział powoli. - Jesteś znany jako "wróg wszystkich armii". Zastanawiam się tylko, jak poradziłbyś sobie z moimi stu tysiącami kawalerzystów?

Chen Xing początkowo myślał, że Xiang Shu nie odpowie, ale ten dwukrotnie zakręcił lejcami konia wokół rąk i nawet nie oszczędził Murong Chongowi spojrzenia, gdy powiedział obojętnie:

- Od czasu wejścia na przełęcz nie walczyłem z armią ponad dziesięć tysięcy nieuzbrojonych ludzi, więc jeszcze nie wiem. Jesteś pewien, że chcesz dziś walczyć?

- Nie chodzi o to, czy chcę walczyć, zamiast tego będę musiał zapytać Wielkiego Chanyu, czy rodzina Murong kiedykolwiek wcześniej go obraziła - odpowiedział Murong Chong.- Niezależnie od tego, czy była to próba zabicia, czy poćwiartowania, proszę, oświeć mnie.

Xiang Shu uniósł brew i w końcu spojrzał na Murong Chonga.

- Nigdy.

- Więc dlaczego zabiłeś moją Jie?! - Zapytał ze złością Murong Chong.

Klan Murong zaczął krzyczeć jeden przez drugiego z najwyższym oburzeniem. Murong Chui wyłonił się z szeregu i powiedział głośno:

- Wielki Chanyu, od czasu Starożytnego Przymierza Chi Le klan Murong nigdy nie odważył się bluźnić przymierzu, któremu przysięgaliśmy wierność krwią. Teraz, gdy katastrofa została zażegnana, powinieneś dać nam wyjaśnienia.

Xiang Shu nie odpowiedział i tylko lekko zmarszczył brwi. Chen Xing chciał wyjaśnić, co się stało, ale nie mieli żadnych dowodów w ręku, ani też żadnych wskazówek, kim był "Pan" Feng Qianyi. W tym czasie, nawet gdyby oszczędzili życie Feng Qianyi, aby mógł mówić i zmusili go do konfrontacji z rodziną Murong, druga strona zdecydowanie nie przyznałaby, że księżniczka Qianghe uczestniczyła w spisku i po prostu oskarżyliby go o wrobienie jej.

W przeciwnym razie klan Murong również zostałby uznany za winnego przez powiązanie. Jak Fu Jian mógłby zignorować rodzinę, która planowała bunt przeciwko niemu?

- Murong Chong! - Fu Jian w końcu wyszedł do przodu. - Posłuchaj mnie.

Wzrok Murong Chonga zmienił się, gdy spojrzał na Fu Jiana przez krótką chwilę, ale bardzo szybko wrócił do Xiang Shu. Był pełen wątpliwości, gdy studiował Chen Xinga, który stał u jego boku.

- Shulü Kong - zwrócił się Fu Jian do Xiang Shu. - Gdzie są dowody?

- Nie mam dowodów - odpowiedział chłodno Xiang Shu. - Powinieneś wiedzieć najlepiej, kto ma rację, a kto nie.

Fu Jian wziął głęboki oddech i oparł się pokusie podejścia naprzód i zasiekania Xiang Shu na śmierć. Wang Ziye również podbiegł na koniu i powoli powiedział:

- Gubernator Pingyang podróżował przez długi czas, aby tu dotrzeć. Dlaczego nie zgłosisz się najpierw do Pałacu Ahfang, a później...

- Ruszamy! - Zdecydowanie krzyknął Xiang Shu.

Wszyscy wycofali się jeden po drugim.

- Wielki Chanyu, poproszę cię dziś o radę[2]. - Murong Chong najwyraźniej nie chciał pozwolić Xiang Shu odejść. Z rozkazem sto tysięcy żołnierzy za nim utworzyło szyk szarżujący; w rzeczywistości chcieli wykorzystać swoją przewagę w sile militarnej, aby zabić Xiang Shu na miejscu i zemścić się za księżniczkę Qinghe!

[2] Uprzejmy sposób na poproszenie o walkę.

- Kto odważy się ruszyć?! - Ryknął gniewnie Fu Jian.

Xiang Shu nie powiedział ani słowa. Zawrócił konia i wybiegł z okręgu. Zastępca generała wystrzelił strzałę z łuku, ale została uderzona mieczem Xiang Shu z konia. Cała armia natychmiast wybuchła wrzawą. Murong Chong był wściekły, jego armia utworzyła ciężkie oblężenie, by ścigać Xiang Shu!

Chen Xing zachęcił konia do pójścia. Ziemia zatrzęsła się gwałtownie, a gigantyczna armia Pingyang zaczęła przyspieszać, gdy rozpoczęła niespodziewany atak!

Jednak w tym czasie wkroczyła inna grupa kawalerzystów. Wszyscy zsiedli z koni jeden po drugim z podniesionymi tarczami i włóczniami, stając naprzeciw stu tysięcznej pancernej kawalerii Pingyang. Tuoba Yan przejął inicjatywę, ruszył przez swój obóz na koniu i krzyknął:

- Gwardia Cesarska, słuchajcie moich rozkazów! Zabić każdego, kto ośmieli się sprzeciwić cesarskiemu dekretowi!

- Tuoba Yan! Ty zdrajco! - Ryknął gniewnie Murong Chong.

Widząc, jak imperialni strażnicy stawiają wyraźną barier między nimi, Murong Chong nie chciał ponownie kwestionować autorytetu Fu Jiana, więc mógł tylko rzucić broń na ziemię z nienawiścią.

Xiang Shu już galopował z zachodniego brzegu Zaohe i minął ogromny drewniany most. Z dźwiękiem ostrego gwizdu ludzie pod Pałacem Ahfang wstawali jeden po drugim i patrzyli w kierunku, w którym odchodzili byli podwładni szesnastu plemion Hu. Jeszcze więcej młodych ludzi z Chang'an zbiegło ze wzgórza, dosiadło konia i ścigało Xiang Shu.

Na oczach prawie sześciuset tysięcy żołnierzy Chang'an Xiang Shu poprowadził tysiące żołnierzy i cywilów do odejścia, pozostawiając za sobą ślad kurzu.

- Jian Tou! Jeszcze kiedyś się spotkamy!

Fu Jian patrzył krytycznie, jak Xiang Shu zabiera swoich podwładnych na Oficjalną Drogę i opuszcza Chang'an.

 

 

Kopyta uderzyły mocno o ziemię, a następnie skręciły w dzicz.

W środku lata słońce świeciło jasno, trawa rosła wysoko, a wilgi szybowały po niebie. Po opuszczeniu Chang'an w mgnieniu oka można było zobaczyć czyste niebo na przestrzeni dziesięciu tysięcy mil, jakby lazur właśnie został wykąpany.

Chen Xing spojrzał na duży oddział za nim, który wzniecał kłębiącą się smugę kurzu: starsi szesnastu wojowników Hu jechali pierwsi, a następnie młodsze pokolenie Hu podążało za Xiang Shu. Blisko sześć tysięcy ludzi zebrało się w potoku, który wytrysnął z Guanlong jak wspaniały przypływ, gdy zmierzali na północ.

- Co robimy? - Chen Xing pobudził konia do marszu i zapytał Xiang Shu, który jechał z nim ramię w ramię.

Xiang Shu nie odpowiedział. Spojrzał na Chen Xinga i celowo zwolnił konia.

- Chang'an nas nie chce, nie rozumiesz tego? -Zapytał spokojnie Xiang Shu.

- Więc dokąd teraz zmierzamy? - Chen Xing ponownie zadał pytanie. 

- Idziemy do domu - odpowiedział Xiang Shu.

- Wracasz do domu? - Chen Xing był zaskoczony.

- Chi Le Chuan! - Wojownik przypomniał Chen Xingowi po chińsku. (język Han)

Zabrzmiał czysty głos Xiang Shu:

- Chi Le Chuan... Pod górami Yin...

Gdy tylko piosenka się zaczęła, natychmiast przyniosą ze sobą energiczny wydźwięk wyniosłych gór i rozległych łąk.

- Niebo przypomina łukowatą chatę... - Grupa ludzi Hu podążała za Xiang Shu i Chen Xingiem, śpiewając na głos: - Pokrywając całą równinę...

Chen Xing natychmiast zachwycił się tą piosenką. Dialekt Xianbei był pierwotnie jasny i elegancki, ale Xiang Shu śpiewał w tak imponujący sposób, że brzmiał jak orzeł wołający w rozległe niebo. Tłum śpiewał:

- Niebo jest tak rozległe i błękitne, że pustynia też jest bezkresna...

- Kiedy wieją wiatry, trawa pochyla się nisko; bydło i owce pokażą...

Jia! - Xiang Shu pobudził konia i odjechał. Chen Xing rzucił się, by go dogonić. Oficjalna Droga była idealnie prosta, ponieważ prowadziła do wyniosłej i imponującej przełęczy na północy i do Wielkiego Muru pod nią.

Bezkresne morze traw w drodze do Wielkiego Muru pokrywało niebo i ziemię. Rozległe pasma świętych gór rozciągały się na drodze wyjścia z Wielkiego Muru. Ogromny staw Hulunbuir lśnił jak klejnoty, a lśniące rzeki wyglądały jak jadeitowe pasy.

Na końcu Boskiej Krainy, gdzie łukowata chata pokrywała pustkowie, gdzie rozległe niebo było błękitne, a pustynia była bezkresna, naturalnie istniał tam rozległy świat.


Tłumaczenie: Aisling

 

 

Koniec

-- Tom pierwszy: Senluo Wanxiang -- 



Poprzedni rozdział                                        Następny rozdział

 

Komentarze