Przejdź do głównej zawartości

(DFR) Rozdział 8.2 - Podróż





Burzliwe wojny trwały latami; ziemie rozciągające się od północy Jingjiang do Hanzhong były wielokrotnie plądrowane, więc dziewięć domów na dziesięć zostało opuszczonych dawno temu. Kiedy nie mogli znaleźć żadnej gospody, cała trójka mogła spędzić noc tylko w opuszczonych domach bez dachów. Chen Xing wpatrywał się w rozległe niebo wypełnione gwiazdami i obliczał dni na palcach; urodził się późną październikową jesienią, więc pozostały mu tylko niecałe trzy lata i osiem miesięcy. Musiał jak najszybciej znaleźć ruiny Kwatery Głównej Egzorcystów w Chang'an i mieć nadzieję, że uda mu się znaleźć przyczynę ciszy, która zapadła na całą magię.

 

Najlepszym rezultatem byłoby, gdyby zrobił wszystko, co w jego mocy i wykorzystał pozostałe kilka lat swojego życia, aby odzyskać utraconą magię w ludzkim świecie. Następnie przekazałby ją następnemu pokoleniu egzorcystów, aby mogli poradzić sobie z pojawieniem się Mary w przyszłości. Ale nieoczekiwanie inna fala podniosła się, zanim poprzednia fala zdążyła przejść – niepowodzenie pojawiło się znikąd w postaci tego ubranego na czarno mężczyzny. Nie mając żadnej wskazówki w zasięgu wzroku, Chen Xing w niewytłumaczalny sposób irytował się, im więcej o tym myślał. Rzucał się i przewracał, nie mogąc zasnąć, więc wstał, aby wyjść na spacer.

W świetle księżyca zobaczył Xiang Shu w małym strumieniu za zrujnowaną wioską. Był w długich spodniach, gdy mył górną część ciała zimną wodą. Chen Xing rzucił mu pobieżne spojrzenie przed podejściem do strumienia. Xiang Shu nie unikał go i po prostu pozostał tam, gdzie stał.

Kiedy Chen Xing uratował go z więzienia, Xiang Shu był tak wychudzony, że nie wyglądał jak człowiek. Nie minęło jednak nawet dziesięć dni, a on już mniej więcej wyzdrowiał. Światło księżyca padało na jego wilgotne ramiona i plecy, jakby pokrywając go warstwą przejrzystego i krystalicznego, srebrnego światła.

- Wyglądasz znacznie lepiej niż wcześniej – powiedział Chen Xing.

Xiang Shu miał jasną skórę, a po tym, jak jego mięśnie się zregenerowały, były szczupłe w sposób, który nie był przesadzony, odsłaniając kontury przypominające płynącą wodę. Kiedy stał zupełnie nagi, wcale nie wyglądał na zaciekłego generała Hu, a zamiast tego posiadał nieco wyrafinowaną aurę. Bez ubrania wyglądało to jak idealne ciało literatyka, a Chen Xing uznał to za bardzo dziwne.

Po drodze Xiang Shu od czasu do czasu przyjmował racje żywnościowe, które dawał mu Chen Xing, ale nigdy nie przyjmował jedzenia, które oferował mu Feng Qianjun. Kiedy rozbijali obóz, aby odpocząć, Xiang Shu od czasu do czasu chodził nawet na polowanie; czasami sprowadzał jelenie, innym zaś razem dzikie kozy. Musiał zjeść dużo mięsa w jednym posiłku i właśnie z tego powodu jego ciało tak szybko się zregenerowało.

- Co planujesz robić w Chang'an? - Kiedy obaj usiedli twarzą w twarz, Xiang Shu w końcu przejął inicjatywę, aby porozmawiać z Chen Xingiem.

- Praca. - Chen Xing usiadł na kamieniu nad strumieniem i odpowiedział: - Jestem egzorcystą, mam swoje obowiązki.

Xiang Shu podszedł do brzegu, włożył spodnią szatę i szarpnął końce obiema rękami, aby się okryć. Biała koszula, która ściśle przylegała do jego ciała, zarysowała kontury szerokich pleców i sprawiła subtelne wrażenie powściągliwej, ale groźnej obecności.

- Dla wyjaśnienia – powiedział Chen Xing – postanowiłeś, że nie będziesz Obrońcą, prawda?

Xiang Shu uniósł brwi.

Tak więc Chen Xing wyjaśnił mu, że zawsze był ktoś w roli „Obrońcy" obok wszystkich egzorcystów, aby ich chronić przed wszelkimi zakłóceniami, podczas egzorcyzmowania yao. A Obrońca u boku Wielkiego Egzorcysty, który nadzoruje Kwaterę Główną, miał głośny tytuł – „Boga Wojny".

A teraz na świecie pozostał tylko jeden egzorcysta – Chen Xing, więc naturalnie byłby tym „Wielkim Egzorcystą". Jeśli chodzi o Boga Wojny, Lampion Serca wybrał Xiang Shu na to stanowisko. Sam Chen Xing nie miał żadnego prawa wyboru, a poza tym chciał przywrócić magię w Boskiej Krainie...

- Znajdź sobie kogoś innego – powiedział od niechcenia Xiang Shu. - Uratowałeś mi życie, a ja uratowałem twoje, więc jesteśmy kwita.

Xiang Shu uratował Chen Xinga więcej niż raz, zwłaszcza gdy ten działał tak lekkomyślnie przed grobowcem cesarza Chu. Gdyby Xiang Shu nie zareagował szybko, Chen Xing zostałby spalony żywcem przez czarne płomienie. Chociaż nie było pewne czy te czarne płomienie spaliłyby go na śmierć, ale czy nie to właśnie miał zrobić Obrońca?

Chen Xing nie był zły, gdy usłyszał te słowa. W rzeczywistości, dla kogoś, kogo czas był ograniczony i pozostały mu jeszcze tylko trzy lata i osiem miesięcy życia, niewiele rzeczy mogło go zdenerwować. Czułby się co najwyżej trochę nieszczęśliwy.

- W porządku. - Chen Xing obserwował oddalającą się postać Xiang Shu i powiedział: - Przede wszystkim nie miałem wielkich nadziei i muszę uszanować twoją decyzję. Skoro już mnie odrzuciłeś, to po przybyciu do Chang'an niech mosty będą mostami, a drogi drogami[1].

[1] Nie mieć ze sobą nic wspólnego.

Xiang Shu odszedł, pozostawiając Chen Xinga, który pogrążony w melancholii stanął twarzą w twarz ze strumieniem. Miał wiele rzeczy, o których jeszcze nie miał okazji powiedzieć Xiang Shu, w tym relacje między egzorcystami, a ich Obrońcami, a także o epoce sprzed ponad trzystu lat, kiedy egzorcyści rozkwitali, kiedy egzorcyści i ich Obrońcy polegali na sobie nawzajem i przechodzili razem przez ogień i wodę.

Podczas swojej podróży po opuszczeniu góry Hua wielokrotnie wyobrażał sobie wygląd i temperament swojego Obrońcy, a także to, jak mu wszystko wyjaśni, gdy już go spotka. W pozostałych czterech latach życia przynajmniej ktoś by mu towarzyszył; nie śmiał pragnąć niczego więcej, ale przynajmniej nie byłby samotny.

Szczęście Iuppitera pomogło mu rozwiązać wszystkie jego problemy, ale nie miało żadnego wpływu na tę sprawę dotyczącą Xiang Shu. A może dla tego trudnego problemu, który był związany z Lampionem Serca i szczęściem Boskiej Krainy, nawet Iuppiter był bezsilny.

Początkowo Chen Xing był pełen oczekiwań i zamierzał powierzyć mu pozostałe cztery lata, ale jego oczekiwania stopniowo przerodziły się w rozczarowanie. Było wiele rzeczy, które chciał wyjaśnić Xiang Shu, ale jaki był pożytek z mówienia tego wszystkiego? Xiang Shu w ogóle się tym nie przejmował, nie przejmował się tym i nie zawracał sobie głowy poświęceniem dla niego uwagi.

Co powinienem od teraz robić? Wylosować kolejnego? Ale czy Lampion Serca zmieni to dla mnie? To nie tak, że to jest sprawa serca, w której mogę po prostu zmieniać partnerów do woli. Chen Xing początkowo chciał wybrać się na spacer, aby zapomnieć o swoich zmartwieniach, ale jego zmartwienia tylko rosły, więc postanowił po prostu wrócić do domu, aby się przespać. Jednak teraz jeszcze trudniej było mu spać, po głowie krążyła mu tylko jedna myśl:

To wszystko wina tego drania.



Kilka dni później Chen Xing zdecydował, że równie dobrze może przestać rozmawiać z Xiang Shu. Feng Qianjun wiedział, że wyszedł w środku nocy, więc nie pytał o wiele. Po drodze było coraz więcej zaludnionych wiosek. Ptaki śpiewały, a wiosną kwitły pachnące kwiaty; łatwiej było im znaleźć zakwaterowanie, było miejsce na obieg ich srebrnych teali i miedzianych monet. Cała trójka przeszła w ten sposób przez przełęcz Wu z podpisanym dokumentem z Miasta Mai w ręku. Spieszyli się z podróżą jeszcze przez kilka dni, zanim dotarli do miasta Chang'an.



Chang'an przeżył ponad sto lat wojny. Za każdym razem, gdy zmieniał się jego pan, Chang'an cierpiał kolejną rundę grabieży i podpaleń. W czasach, gdy to miasto nosiło nazwę Haojin w dynastii Zhou, stało po zachodniej stronie Boskiej Krainy. Starożytne miasto otoczone ośmioma rzekami, było jak ogromne drzewo, które ożywiało ziemię. Demonstrowało swoją zdumiewającą wytrwałość raz za razem, gdy był podpalany i niszczony; zieleń i płodność, szczęście i dobrobyt, kwitnąca sceneria wypełniła pole widzenia.

W obrębie przełęczy latarnie ogniowe oświetlały przez wiele dni linie frontu zaciętej bitwy z południem, ale Chang'an było spokojne. Mimo że zaledwie dziesięć mil dalej, byli ludzie z Centralnych Równin, którzy uciekli tutaj przed nieszczęście i śmiercią z głodu i chorób na pustyni, wysokie mury miejskie Chang'an zablokowały zarazę, głód, katastrofę i wojnę.

Zablokowały również śmierć.

Niczym oaza pełna życia na jałowej pustyni, zamieniła się we własny świat.



Wierzchołki dachów ze złotych i jadeitowych okapów rezydencji można było zobaczyć obok siebie. Wspaniały pałac Weiyang był pomyślnym omenem, ale pan pałacu zmienił się dawno temu. Obfite kwiaty w parku Shanglin rozkwitły wspaniale wraz z nadejściem wiosny.

Ludzie Hu jeździli konno po ulicach i oglądali walki kogutów. Śmiali się i rozmawiali, Han i Hu żyli razem w harmonii, a ludzie Hu z zadartymi nosami i głębokimi oczami przychodzili i odchodzili. Niezależnie od tego, czy byli Hu, czy Han, wszyscy byli ubrani we wspaniałe stroje. Języki ludu Di, Xie, Xianbei i Tiele nieustannie wpadały w uszy. Rynek był wypełniony olśniewającą linią towarów; widać było niekończące się niebieskie szaty uczonych, których siwe włosy przypominały chmury.

Chen Xing miał zaledwie pięć lat, kiedy po raz ostatni przybył do Chang'an, więc większość jego wspomnień dotyczących tego miejsca już dawno się zatarła. Widząc teraz tę scenę przed sobą, w sercu Chen Xinga pojawiło się nieopisane uczucie.

- Chociaż Fu Jian jest cesarzem Hu, udało mu się całkiem dobrze rządzić Chang'an – powiedział kwaśno Chen Xing.

Podróżowali prawie pół miesiąca, więc z Feng Qianjunem i Xiang Shu, byli teraz ubrani w stroje podróże i wyglądali jak wieśniacy. Xiang Shu wciąż miał na sobie strój myśliwego, ale nie zwracał na to uwagi. Przyjrzał się grupie ludzi Hu w bocznej uliczce niedaleko; wydawało się, że jego uwagę obudziło usłyszenie akcentu z jego rodzinnego miejsca.

- Tak, może powinienem po prostu oszczędzić życie tego psa na jakiś czas - odpowiedział Feng Qianjun.

Cała trójka zamówiła miskę makaronu przy stoisku na ulicy, która wystarczyła, by posłużyć jako pożegnalny posiłek dla tej grupy tymczasowych towarzyszy podróży. Po posiłku Chen Xing zapytał o kogoś kelnera, podczas gdy Feng Qianjun poszedł uregulować rachunek.

- Skoro dotarliśmy do Chang'an, dlaczego nie... - Mówiąc to, Feng Qianjun zawahał się trochę. Spojrzał na Chen Xinga i zapytał: - Dlaczego nie pójdziesz do kwatery Dage'a, aby zatrzymać się tam na dwa dni?

Chen Xing wiedział, że oferta Feng Qianjuna była po prostu z grzeczności. Chociaż po drodze opiekowali się sobą nawzajem, ostatecznie nadal byli tylko obcymi, którzy spotkali się przypadkowo. Szybko odpowiedział:

- Nie będę już sprawiał kłopotów bratu Fengowi. Mam miejsce, do którego mogę się udać i właśnie dostałem kilka wiadomości na ten temat. Tak się składa, że mogę szukać schronienia u starego przyjaciela, który jest w Chang'an. Czy mógłbyś mi pomóc zająć się szczeniakiem przez jakiś czas? Na razie nie dam rady tego zrobić.

- W porządku – Feng Qianjun podniósł psa i szybko dodał: - Jeśli napotkasz jakiekolwiek problemy, po prostu wyślij list do rezydencji Songbai w zachodniej części miasta. Prawdopodobnie będę musiał zostać w Chang'an przez pewien czas.

Jeśli chodzi o Xiang Shu, Feng Qianjun nie zapytał go o nic i tylko gwizdnął na niego:

- Powierzę Tianchi twojej opiece.

Co to ma z nim wspólnego? - pomyślał Chen Xing. Feng Qianjun natychmiast założył bambusowy kapelusz, włożył ręce w kieszenie i wyszedł na ulicę, znikając w tłumie.


Tłumaczenie: Aisling



Poprzedni rozdział                                        Następny rozdział


Komentarze