Niechęć wyraźnie narastała; wyglądało to podobnie do wiru wznoszącego się w niebo. Chen Xing był spowity ponurą i intensywną wichurą i starał się jak najlepiej kontrolować grzechotkę. Uraza najpierw udawała intensywną walką, zanim przekształciła się w ogromną starożytną mityczną bestię Zheng. Pięć ogonów, jeden róg i kształt szkarłatnej pantery – urażony duch Zheng nieustannie walczył w trąbie powietrznej, wydając ryk, który brzmiał, jakby głaz uderzył w coś: dźwięk, który podróżował przez sto li. W momencie, gdy pojawił się Zheng, żywe trupy przestały atakować miasto. Wszyscy odwrócili się od pola bitwy i skupili na Chen Xingu. - Odzyskaj to! – Krzyknął rozpaczliwie Zhou Zhen. Niewzruszona grzechotką kawaleria Rouran zawracała jedna po drugiej z miasta w kierunku pola bitwy. Karakorum, które zostało prawie zdobyte, nagle znalazło się pod mniejszą presją. Plemiona osłabiły wrogów, zanim wyszły na wsparcie Wielkiego Chanyu, Xiang Shu. Ta niechęć jest zbyt silna… Jest jeszcze trudniejszy...